piątek, 4 marca 2016

Rozdział 11 - -Co? Ja ci przecież nic nie obiecywałem.



                                                                              Jasper
Gdy tylko wstał świt i słońce zaczęło lśnić w falach oceanu zaczęliśmy zbierać nasze ubrania porozrzucane w promieniu parunastu metrów. Co chwilę to ja, to Alice zerkaliśmy na siebie z lekkim uśmieszkiem ,ponieważ ostatnia noc była dla mnie naprawdę niesamowita i mam nadzieję, że Alice również się podobało.
-Ja już jestem gotowa i ubrana, a ty? - Powiedziała dziewczyna odwracając się w moją stronę.
-Już prawie! - Odpowiedziałem wkładając jedną nogę w spodnie i szukając podartej koszuli.
-Powiedz ślicznotko jak ty to robisz, że tak szybko zawsze jesteś ubrana, a wczoraj nie mogłaś  sobie poradzić z guzikami od mojej koszuli i w ostateczności rozerwałaś ją na pół? - Zapytałem.
-Wczoraj i tak to pewnie zrobiłam szybciej niż ty byś to robił, wiec się nie spinaj tak przystojniaczku bo ci jeszcze żyłka pęknie.
- Przecież ja się nie denerwuje, jak dla mnie to tylko koszula. To ty zawsze przywiązujesz wagę do ubrań i tych wszystkich kolorów a wydawało mi się, że ta bardzo ci się podobała. Więc jestem zdziwiony, że tak po prostu ją podarłaś. - Oznajmiłem z powagą.
- Teraz musisz się czepiać tego co robiłam wczoraj w nocy? 
- Nie czepiam wszystkiego co wczoraj robiłaś, bo niektóre rzeczy były bardzo przyjemne, tylko nie rozumiem po co podarłaś tą koszule. - Wiedziałem, że troszeczkę denerwuje ją ta rozmowa, ale postanowiłem brnąć w to dalej. Przecież się nie obrazi za takie niewinne droczenie się.
- Bo nie mogłam odpiąć guzików. - Warknęła.
- Trzeba było poprosić mnie o pomoc. - Odpowiedziałem uśmiechając się.
Alice przez chwilę stała przede mną  z poważną miną, więc zrozumiałem że powinienem przestać ją denerwować, zanim postanowi się jakoś odegrać. Ale zanim zdążyłem jakoś zareagować dziewczyna pokazała mi środkowy palec, odwróciła się i pobiegła przed siebie tak szybko, że nie zdążyłem mrugnąć, a wkurzona ślicznotka była już daleko w lesie zostawiając mi wszystkie nasze bagaże.
 Goniłem ją z dobre 1,5 godziny. Biegłem za nią krzycząc ,,no Alice, daj spokój to było dla żartów, no poczekaj na mnie!”. Gdy dziewczyna się wreszcie zatrzymała, zacząłem ją przepraszać i wręczając jej kwiatki zebrane po drodze ucałowałem ją w rękę. Zauważyłem , że się jej to spodobało bo wreszcie się do mnie uśmiechnęła.
-No nareszcie ile mogłem czekać na ten twój słodki uśmiech, co? - Zapytałem z ulgą na sercu.
-W sumie to zależy, bo jak byś mi nie dał tych kwiatków i nie obiecał kochania się dziś wieczorem, to pewnie długo. - Oznajmiła z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
-Co? Ja ci przecież nic nie obiecywałem. - Zdziwiłem się
-To co nie będzie wieczornego sexu? -  Spytała z  miną zbitego pieska.
Widząc, że posmutniała chwyciłem ją w talii podniosłem nad ziemię i obróciłem parę razy .
-Tego nie powiedziałem. - Wyszeptałem jej do ucha.
- Wiedziałam, że nie możesz mi się oprzeć. - Zachichotała. - Ale to zostawmy na później, musimy ruszać w dalszą drogę. - Oznajmiła i złapała mnie za rękę.
 Od razu bez narzekania podniosłem nasze walizki i pobiegliśmy razem w las.
Po drodze jeszcze trochę ze sobą rozmawialiśmy na różne tematy związane z naszą przyszłością. Zorientowałem się, że dziewczyna ma wobec mnie poważne plany i w cale mnie to nie zdziwiło ponieważ miałem podobnie. Potem przez dłuższy czas biegliśmy w ciszy, zrobiliśmy jeszcze po drodze parę przerw na zaspokojenie głodu. Tak szybko i miło mijał mi czas z Alice, że aż nie zorientowałem się kiedy dotarliśmy na wielką polanę w lesie niedaleko jakiegoś miasteczka.  
Na łące stał duży biały dom w większości przeszklony. Miał on parę balkonów obrośniętych w większości bluszczem, a wejście było ozdobione fioletowymi i niebieskimi kwiatami. Na pierwszy rzut oka widać było, że ktoś kto tu mieszka kocha zajmować się roślinami.
-Jesteśmy na miejscu? - Zapytałem, lecz dziewczyna mi nie odpowiedziała, tylko cały czas wpatrywała się w dom.
-Piękny dom co nie? Jestem ciekawy jak wygląda w środku.- Ponownie zapytałem, ale od strony Alice cały czas nie było odzewu.
-Nad czym ty tak intensywnie myślisz kotku? - To pytanie wreszcie dało jakiś rezultat.
-Jestem ciekawa czy mają tam dość dużą garderobę albo chociaż szafę na wszystkie moje ubrania.- Oznajmiła dziewczyna, a w jej głosie wyczułem, że mówi na serio.
-To co pukamy? - Zapytała Alice.
-A co powiemy? Przecież to dziwne, że nagle para nieznajomych wampirów puka do drzwi z pytaniem „czy macie dość dużą garderobę na moje ciuchy?” -  Stwierdziłem.
-Nie no, głuptasku przecież tak nie zapytam od razu, to potem, a w razie czego oddasz mi swoją.-Oznajmiła mi trzepocząc rzęsami i przechylając głowę na bok.
Nie kłócąc się więcej (bo w kwestii ubrań, sprzeczając się z Alice zawsze jestem za przegranej pozycji)  kiwnąłem głową. Dziewczyna widząc to uśmiechnęła się jeszcze szerzej, podbiegła do drzwi i zapukała. Nie mając innego wyjścia stanąłem obok niej.

Cześć witamy po tej ,, przerwie" i z przykrością stwierdzamy, że komentarzy jak
nie było tak dalej nie ma. Cały czas czekamy chociaż na najkrótszą ocenę naszej historii ( newet
negatywną). Więc prosimy chociaż o te króciutkie komentarze i widzimy się za 2 tygodnie. 
Do zobaczenia :).

Brak komentarzy: