Alice
Po rozmowie z Jasperem upolowałam 3 sarny, i wróciłam na miejsce w którym się rozstaliśmy. Postanowiłam zaczekać na niego tutaj więc usiadłam pod drzewem i zaczęłam rozmyślać. Miałam nadzieję, że Jasper w końcu zobaczy że może mi ufać i opowie coś o swojej przeszłości. Bardzo chciałabym poznać go bliżej ale najpierw muszę go nauczyć cieszenia się ze zwykłych rzeczy, co jak wiadomo jest moją specjalnością. Z rozmyśleń wyrwał mnie cudowny i tak dobrze mi znany głos.
- Szkoda że nie ubierasz się tak szybko jak polujesz. - Zażartował Jasper.
Wstałam i odwróciłam się w jego stronę z szerokim uśmiechem.
- Czy przed chwilą wielki dowódca armii, poważny Jasper zażartował czy mi się wydawało? - Powiedziałam.
- Ohh.. czy ty zawsze musisz mi przypominać o mojej przeszłości? - Zapytał zirytowany.
Super i po jego dobrym humorze, ja zawsze muszę coś zepsuć.
- Tak muszę, ponieważ ja nie pamiętam ze swojej nic więc miło by było gdybyś chociaż ty miał swoje wspomnienia. - Oznajmiłam patrząc mu w oczy.
Rozmawiając nie zauważyłam że dotarliśmy już do mojego pokoju w hotelu.
- Ja też chciałbym swoje zapomnieć. Uwierz mi. - Wyszeptał.
Dostrzegłam że znowu zaczyna zamykać się w swoim kokonie smutku obwiniania siebie, na co nie mogłam pozwolić.
- Ooo nie mój drogi przy mnie nie będziesz takim pesymistą rozumiesz? Nie życzę sobie żebyś był smutny przez więcej niż dwie minuty bo inaczej wylecisz przez okno i ja nie żartuje. - Oznajmiłam z najbardziej poważną miną na jaką było mnie w tej chwili stać.
- Już się boje, chyba że zaczniesz mnie bić swoją największą i najcięższą torebką, tego to mógłbym nie przeżyć. - Powiedział sarkastycznie ze swoim krzywym uśmiechem.
- Pff... a co tobie się wydaje że jesteś pępkiem świata? Nigdy nawet nie pomyślałabym o tym żeby niszczyć swoją torebkę tylko przez chęć zemsty na tobie. Prędzej namówiłabym cię na całodniowe zakupy razem ze mną. - Uśmiechnęłam się do niego słodko.
- O co to to nie. Nigdy nie dałbym się namówić na.. - Dalej nie słyszałam co do mnie mówił ponieważ przed oczami pojawiła mi się wizja. Zobaczyłam 5 wampirów ze złotymi oczami tak jak moje, co oznaczało że mają taką samą dietę. Usłyszałam jak rozmawiają o następnym polowaniu gdy nagle ktoś wszedł do ich domu, po chwili zobaczyłam że to byłam ja z Jasperem. Wizja zmieniła się, teraz pokazywała jak wszyscy siedzimy na kanapie a Cullenowie (z ich rozmowy wywnioskowałam że tak się nazywają) głosują czy możemy z nimi zamieszkać. Mrugnęłam i uświadomiłam sobie że leże głową na kolanach Jaspera a on patrzy na mnie z niepokojem w oczach. Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam mu wszystko tłumaczyć.
- Miałam wizję, widziałam 5 wampirów którzy mieszkają razem i nie piją krwi ludzkiej tylko zwierzęcą. Była tam kobieta o blond włosach i niezwykłej urodzie ma na imię Rosalie, nie lubi obcych ale jak się kogoś przekona to jest bardzo miła i pomocna. Siedziała na kolanach swojego męża który ma na imię Emmett, jest bardzo umięśniony ale zachowuje się jak duże dziecko i zawsze wszystkich rozśmiesza. Przy pianinie siedział Edward, on ma dar, potrafi czytać w myślach wszystkim wampirom i ludziom zazwyczaj jest spokojny i opanowany ale gdy się zdenerwuje potrafi mocno nakrzyczeć, on i Rosalie praktycznie zawsze się kłócą jak prawdziwe rodzeństwo. Na kanapie była kobieta o ciemnych włosach, która jest bardzo ciepłą, pełną miłości osobą ma na imię Esme i jest sercem tej rodziny. Obok niej siedział Carlisle, jest jej mężem który pracuje w szpitalu i jest ich takim jakby przywódcą, przemienił ich wszystkich w wampiry bez żadnego problemu ponieważ jest tak jakby uodporniony na zapach ludzkiej krwi. - Zakończyłam swój monolog patrząc na niego.
- Dobrze - Powiedział po chwili milczenia. - Jednak nie rozumiem po co mi o wszystko powiedziałaś i jaki mamy z nimi związek.
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, no tak przecież zapomniałam powiedzieć mu najważniejszego.
- Jasper, ja widziałam jak do nich dołączamy, - Z radości zaczęłam podskakiwać w miejscu. - Rozumiesz będziemy jedną wielką rodziną.
- Alice, zrozum ja nie zasługuje na rodzinę, to i tak cud że ty chcesz się ze mną zadawać oni pewnie nawet mnie nie wpuszczą do domu. - Powiedział ostro.
- Terefere, jasne bo nikomu nie zdarzają się błędy i złe decyzje podejmowane w życiu. Jasper proszę cię przestań pierdzielić i szukać wymówek bo ja i tak w żadne nie uwierzę, a poza tym wpuszczą cię do domu bo w mojej wizji widziałam jak siedzimy u nich w salonie. - Wytknęłam mu język, dumna ze swojego argumentu.
- Posłuchaj jak chcesz tam iść to ja ci nie zabraniam, zresztą i tak byś mnie nie posłuchała więc rób co chcesz ja już podjąłem decyzję.
- Oj Jasper, Jasper jak ty mnie dobrze znasz. Przyznaje ci rację nie będę się liczyła z twoim zdaniem tylko masz w tej chwili iść się spakować a rano wyruszamy w podróż i ostrzegam cię po drodze przejrzę twoje rzeczy i jeśli czegoś nie będzie pójdziemy na długie zakupy więc radzę dla twojego dobra zastosować się do moich poleceń. Kiedyś mi za to podziękujesz. - Oznajmiłam ze zwycięskim uśmiechem i wypchnęłam go za drzwi.
- Alice ja cię kiedyś zabiję lub poważnie skrzywdzę. - Usłyszałam za drzwi.
- Nie zrobisz mi nic bo za bardzo mnie lubisz i wiem że było by ci przykro gdybym odeszła. - Zaśmiałam się i dodałam. - Lepiej idź się pakować bo nie zdążysz, będę czekała o 10.00 przed recepcją jeśli nie pojawisz się do 10.15 to przyjdę i wyciągane cię siłą więc do zobaczenia.
Cześć, przepraszamy że rozdział tak późno ale przyznaje się
nawaliłam zapomniałam napisać wczoraj a dzisiaj mi się przypomniało
trochę za późno, no ale cóż mamy nadzieję że rozdział się podoba i ktoś w końcu to
skomentuje bo bardzo nam na tym zależy, a może wy po prostu nie czytacie tego co piszemy
na końcu? Hmm musimy się zastanowić czy nie zacząć dodawać naszych komentarzy przed rozdziałem. Dobra kończymy z marudzeniem i do zobaczenia tak jak zawsze za 2 tygodnie :) . ( Czy tylko my nie mamy jeszcze ferii i siedzimy w szkole do 12 lutego ;( xD)