Cześć, mamy nadzieję że będziecie zadowoleni z rozdziału.
Przyznajemy, że wyszedł nam trochę krótki i przepraszamy za to.
Mamy nadzieję, że tym razem nie będzie aż tak dużo błędów.
Chciałybyśmy bardzo podziękować Misi, ponieważ to dzięki niej powstał ten rozdział
i to ona sprawiła, że zachciało nam się go stworzyć. Chciałybyśmy również podziękować Czerwonemu Kapturkowi, który pozytywnie skomentował nasz poprzedni rozdział. Mamy nadzieję że zostaniesz z nami na tym blogu na dłużej. I jeszcze informacja dla Anonimowych osób które skomentowały ten blog negatywnie. Nikt was nie zmusza do czytania tego, więc jeśli wam się nie podoba nasza historia zawsze możecie stąd wyjść. A jeśli zdecydujecie się pisać komentarze prosimy by były one czymś więcej niż powiedzeniem, że ten blog jest beznadziejny i nadaję się do kosza. (komentowanie ,,dla beki'' również nie jest formą której oczekujemy) Przydało by wam się także pojęcie takie jak konstruktywna krytyka. Jeśli komukolwiek coś się nie podoba w naszym pisaniu, prosimy o napisanie co to jest, a my postaramy się to poprawić :)
Po dość długim wprowadzeniu zapraszamy do czytania!
Małgosia i Luna
Przyznajemy, że wyszedł nam trochę krótki i przepraszamy za to.
Mamy nadzieję, że tym razem nie będzie aż tak dużo błędów.
Chciałybyśmy bardzo podziękować Misi, ponieważ to dzięki niej powstał ten rozdział
i to ona sprawiła, że zachciało nam się go stworzyć. Chciałybyśmy również podziękować Czerwonemu Kapturkowi, który pozytywnie skomentował nasz poprzedni rozdział. Mamy nadzieję że zostaniesz z nami na tym blogu na dłużej. I jeszcze informacja dla Anonimowych osób które skomentowały ten blog negatywnie. Nikt was nie zmusza do czytania tego, więc jeśli wam się nie podoba nasza historia zawsze możecie stąd wyjść. A jeśli zdecydujecie się pisać komentarze prosimy by były one czymś więcej niż powiedzeniem, że ten blog jest beznadziejny i nadaję się do kosza. (komentowanie ,,dla beki'' również nie jest formą której oczekujemy) Przydało by wam się także pojęcie takie jak konstruktywna krytyka. Jeśli komukolwiek coś się nie podoba w naszym pisaniu, prosimy o napisanie co to jest, a my postaramy się to poprawić :)
Po dość długim wprowadzeniu zapraszamy do czytania!
Małgosia i Luna
Alice
Gdy zatrzasnęłam drzwi za Jasperem, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szlochać w poduszkę. Jak on mógł mi coś takiego zrobić? Wiedziałam, że Rebeka coś wykombinuje by nas poróżnić, ale nie spodziewałam się, że Jasper jej ulegnie. I dlaczego nie miałam żadnej wizji tylko to idiotyczne przeczucie? Może gdybym szybciej zareagowała, blond małpa nie zdążyła by go omotać i to wszystko skończyło by się inaczej. Nie! Stop! Muszę przestać się obwiniać, ponieważ nie zrobiłam nic, co mogło by zmienić uczucia Jaspera do mnie i zachęcić go do Rebeki. Nawet w najgorszych koszmarach nie pomyślałabym, że on mógłby mnie zdradzić i w głębi duszy wiem, że to nie jest do końca jego wina, ale przecież czuł emocje Rebeki. Powinien się domyślić i nie dopuścić by znalazła się na tyle blisko niego, by go pocałować.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kto tam? - Zapytałam ostrożnie.
- Mogę wejść? - Usłyszałam ciepły i troskliwy głos.
- Oczywiście Esme, nie musiałaś pukać. - Odpowiedziałam i zobaczyłam jak powoli wchodzi do pokoju i siada przy mnie na łóżku.
- Musiałam, bo każdy zasługuje na prywatność. - Powiedziała.
- Wiesz już co się stało? - Zapytałam i poczułam że moje oczy znowu robią się mokre.
- Och skarbie, chłopcy mi wszystko opowiedzieli. - Odparła i przyciągnęła mnie do swojego matczynego uścisku.
- Widziałam to Esme, całowali się zaraz przed drzwiami wejściowymi. - Wyszlochałam.
- Skarbie, rozumiem twoją reakcję, ale pamiętaj że Jasper nie jest jedynym winnym. Z tego co mówili chłopcy to Rebeka się na niego rzuciła, a on był zbyt zdezorientowany by szybko zareagować. - Powiedziała delikatnie.
- Czyli mam tak po prostu tam iść i powiedzieć, że nic się nie stało? - Zapytałam odsuwając się od Esme i patrząc na nią z uwagą.
- Nie, oczywiście że nie. Mimo, że to Rebeka zainicjowała całe to zdarzenie, Jasper jest współwinny. Ja radzę tylko byś dała mu szansę się wytłumaczyć i przedstawić swoją wersję zdarzeń. Mimo, że popełnił błąd, Alice ten człowiek kocha cię nad życie i nie chciałabym żeby wasz związek skończył się w takim miejscu. - Odparła.
- Masz rację, dziękuję za rady. Zaraz go znajdę i dam mu szansę na wyjaśnienie. - Powiedziałam po zastanowieniu.
- Myślę, że nie będziesz go długo szukała. Niedawno skończył rozmawiać z Rose i od tego czasu cały czas czatuje przy drzwiach. - Zachichotała Esme i otworzyła drzwi przy których siedział Jazz. Nasza przybrana mama odwróciła się do mnie, z podnoszącym na duchu uśmiechem, puściła mi oczko i zeszła po schodach.
- Ally, proszę daj mi to wszystko wytłumaczyć. - Poprosił Jazz.
- Dobrze, chodźmy się przejść. - Powiedziałam patrząc na niego niepewnie.
Wyszliśmy z domu i od razu zaczęłam kierować się na naszą polankę, ponieważ pomyślałam, że będzie to idealne miejsce do prywatnej rozmowy. Podczas naszego ,,spaceru'' pogrążyliśmy się w swoich myślach i nie wymieniliśmy ani jednego zdania. Gdy dotarliśmy na łąkę, stanęłam i odwróciłam się twarzą do Jaspera.
- Co chciałeś mi powiedzieć? - Zapytałam.
- Chciałem ci wszystko wytłumaczyć. Ally to ona mnie pocałowała, a nie ja ją. - Powiedział patrząc mi w oczy.
- Aha i staliście przytuleni do siebie, bo było wam zimno. Jazz błagam daruj sobie te słabe wymówki z jakiś filmów romantycznych. - Odparłam zirytowana.
- Ale to jest prawda! Przytulaliśmy się ponieważ Rebeka źle się czuła i poprosiła mnie żebym odprowadził ją do pokoju.
- Pff... Teraz to już ci fantazja poleciała. Wampir któremu jest słabo? Myślisz, że ja jestem idiotką?
- Nie, to ja jestem idiotą, że jej uwierzyłem i dałem się w to wszystko wciągnąć.
- W końcu się w czymś zgadzamy...
- Alice, naprawdę jest mi cholernie przykro, że to wszystko tak wyszło i obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy. - Powiedział i położył swoje ręce na moich policzkach, tym samym zmuszając mnie bym patrzyła mu w oczy.
- Jak masz zamiar dotrzymać obietnicy skoro, dzisiaj dałeś się nabrać? - Zapytałam.
- Coś wykombinuję, a jeśli chcesz możemy wyjechać sobie razem na jakieś wakacje, póki oni będą mieszkać w naszym domu. - Zaproponował.
- Nie wiem Jazz... Naprawdę lubię Bruna i Nadię. A z tego co zauważyłam, im też nie do końca odpowiada Rebeka.
- Co kombinujesz? Znam ten twój błysk w oczach i nie oznacza on nic przyjemnego.
- Jak wrócimy do domu to pogadam z Rose i pokarze jakie konsekwencje niesie ze sobą całowanie mojego chłopaka. - Oznajmiłam z krzywym uśmiechem.
- Czyli wybaczasz mi? - Zapytał z nadzieją.
- Och... Wiesz, że mam do ciebie słabość, a teraz nie mogę myśleć o niczym innym niż zemście, więc niech ci będzie. - Powiedziałam uśmiechając się. - Ale jeszcze jedna taka sytuacja, a zobaczysz co to znaczy mieć w domu wkurzoną kobietę.
- Tak jest. - Powiedział i mocno mnie pocałował. - A co do tego, że myślisz tylko i wyłącznie o zemście. Myślę, że mogę temu jakoś zaradzić.
- A więc czekam generale. - Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się figlarnie.
- Mała prowokatorka. - Wyszeptał i znowu mnie pocałował.