piątek, 18 grudnia 2015

4 rozdział - wątpliwości

Jasper
Następnego dnia Maria weszła do mojego pokoju, a po jej minie widziałem że ma do mnie jakąś sprawę.
- Jasperze, mógłbyś coś dla mnie zrobić? -  zapytała.
Na te słowa podszedłem do Marii, a ona chwyciła mnie za rękę i przyłożyła do swojej piersi.
- Oczywiście zrobię dla ciebie wszystko. - odparłem bez zawahania.
- Jesteś cudowny. - powiedziała
-Zawsze do usług - schyliłem się i pocałowałem jej rękę - w czym mogę ci pomóc?
- Już ci mówię, trochę cierpliwości. Chciałabym stworzyć armię nowo narodzonych, będziemy podbijać inne terytoria, będziemy coraz potężniejsi i nikt nie będzie mógł nas pokonać. Zależy mi na władzy całkowitej, ja będę wszystkim sterowała i będę ich panią, osobą którą będą czcili, będą mi posłuszni i będą czuli przede mną respekt. - oznajmiła ze świecącymi oczami, było widać że to jej największe marzenie.
- Rozumiem, a jaka będzie w tym moja rola? - spytałem.
- Ty będziesz dowódcą armii, chcę żebyś uczył ich walczyć. Jesteś idealnym wojownikiem więc musisz przekazywać swoją wiedzę innym, zależy mi na tym żeby byli okrutnymi zabójcami bez skrupułów i wyrzutów sumienia. Mają nie wiedzieć co to delikatność lub żal. To mają być bezwzględne istoty, których marzeniem jest zabijanie.
- Oczywiście a ile jest wampirów na świecie? Mówisz o jakiejś ogromnej armii a ja na razie nie spotkałem żadnego oprócz ciebie, Lucy i Nattie.
-  Och, oczywiście że jest ich więcej, - zaśmiała się z kpiną - na świecie istnieją setki a nawet tysiące takich istot jak my, i oni będą mi posłuszni.
- Co zrobisz jak okaże się że ktoś nie będzie chciał ci się poddać i będzie sprawiał opór?
- Oj, dowiesz się w swoim czasie ale nie martw się na pewno coś wymyślę. - oznajmiła - Choć za mną przedstawię ci kogoś i wszystko wyjaśnię.
Poszliśmy do sali w której jeszcze niedawno trenowałem walkę z Marią. Po chwili do pomieszczenia weszło 5 nowo narodzonych, poczułem że są zdezorientowani i przerażeni (podczas ćwiczeń odkryłem że mam dar, potrafię wyczuwać jakie emocję towarzyszą danej osobie i mogę na nie wpływać.).  Zaczęliśmy trening, na początku pokazałem im podstawy czyli najprostsze ataki i jak się bronić by przeciwnik nie dosięgnął twojej szyi, a następnie nauczyłem ich jak walczyć z dorosłymi i bardziej doświadczonymi wampirami. Moi uczniowie szybko przyswajali wiedzę, więc  co tydzień Maria załatwiała mi nowych, a sama wszystko obserwowała stojąc pod ścianą. Mijały miesiące i lata, a moje nauki odbywały się systematycznie, przez ten czas stoczyliśmy wiele bitew i większość wygraliśmy. Pewnego dnia spotkałem Petera i Charlotte ich też miałem uczyć, ale z nimi było inaczej, ponieważ od razu ich polubiłem. Można nawet powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Pewnego dnia oznajmili mi że mają dosyć Marii i tych ciągłych wojen, więc mają zamiar uciec i zacząć prowadzić normalne życie. Ciężko było mi podjąć decyzję, ale w końcu postanowiłem ich wypuścić. Maria była na mnie wściekła kiedy dowiedziała się o całym tym zdarzeniu ale po tygodniu jej przeszło i wszystko wróciło do normy. Lecz ja czułem się coraz gorzej z tym, że musiałem zabijać i krzywdzić moich pobratymców, unicestwiając ich odczuwałem ich ból, strach i wszystkie negatywne emocje. Zacząłem uważać siebie za okrutnego i bezwzględnego potwora, którym nie chciałem być. Za każdym razem kiedy kogoś mordowałem czułem do siebie ogromne obrzydzenie. Od pewnego czasu zacząłem zastanawiać się nad ucieczką i rozpoczęciem życia od nowa, w bardziej spokojny i mniej agresywny sposób. Niestety zostawała mi jeszcze jedna wątpliwość, a mianowicie czy ja naprawdę kocham Marię i czy ona nie czuje do mnie tylko i wyłącznie pożądania, ponieważ w naszym związku nie było miejsca na czułość, była tylko namiętność i brutalność. Muszę się nad tym jeszcze raz zastanowić.


Hejo to znowu my, mamy nadzieję że notka się podobała a następną postaramy się stawić wcześniej z okazji świąt, chciałybyśmy podziękować za pierwszy komentarz napisany przez Chucky, dał on nam wielką motywację i pokazał że ktoś to czyta. Mam nadzieję że nie zawiedziemy, tak jak prosiłaś ta notka jest trochę dłuższa niż reszta i postaramy się to utrzymać ;). Jak zwykle prosimy o zostawianie komentarzy ponieważ to daje nam niesamowitego kopa. Trochę się rozpisałyśmy no ale nic do zobaczenia za 2 tygodnie lub wcześniej :D.                                                       Luna i Małgosia

2 komentarze:

Chucky pisze...

Czekałam na ten rozdział :) Bardzo się cieszę, że postanowiłyście pisać dłuższe rozdziały. Moim zdaniem długość jest w sam raz. Mam nadzieję, że dodacie wcześniej rozdział z okazji świąt, bo zapowiada się niezwykle interesująco.
Do rozdziału znowu nie mam się czego przyczepić. A nawet gdybym miała to wątpię żebym to zrobiła, bo sama pisać nie umiem. U Was dziewczyny widzę naprawdę niesamowity talent i zapał do pracy, a to jest najważniejsze. Potraficie się trzymać terminów, co bardzo cenię, ponieważ ja tego nie umiem i zazwyczaj obiecuję a słowa nie dotrzymuję ;)
Oby tak dalej. Życzę byście wchodziły na coraz wyższe poziomy w pisaniu a nie stały w miejscu lub- co gorsza- się cofały :) Oczekuję następnego rozdziału :*

luna pisze...

Bardzo dziękujemy za miłe słowa ( znowu ), naszym pierwszym postanowieniem było właśnie żeby dodawać regularnie a nie np. codziennie a potem raz na miesiąc więc staramy się tego przestrzegać (taka złota zasada). Co do dłuższych rozdziałów ( czyli takiego jak teraz ) postaramy się o utrzymać. Do zobaczenia :) i czekamy na epilog u ciebie.