Jasper
Usłyszałem głos kobiety którą spotkałem wtedy nad rzeką, lecz teraz była sama. Szybko zerwałem się z ziemi na, której leżałem. Znajdowałem się w dziwnym miejscu było tam ciemno i mokro, a przez szpare w suficie wpadał blask księżyca, lecz nie odczuwałem strachu.- Gdzie ja jestem i jak się tu znalazłem?- zawołałem w ciemność.
- Witam cię Jasperze, nie mogę teraz odpowiedzieć ci na te pytania. Najważniejsze jest to że jesteś mi potrzebny.- odparł delikatny kobiecy głos. To była Maria.
- Dlaczego unikasz odpowiedzi?- Zawołałem, ale usłyszałem tylko zamykanie drzwi na klucz i oddalające się kroki.
- Halo, jest tu ktoś jeszcze?- Krzyknąłem ale nikt mi nie odpowiedział.
Po paru minutach ktoś wszedł do pomieszczenia obok. Podszedłem do ściany ale nic nie zrozumiałem, trzy kobiece głosy rozmawiały o jakiejś armii nowo narodzonych, o Volturi, o wojnie, zwycięstwie i władzy. Po pewnym czasie umilkły i odezwał się znajomy mi głos Marii.
- Idę do niego.
Szybko usiadłem w kącie, i po sekundzie ten sam głos odezwał się w moim pokoju.
- Gotowy?
- Na co?
- Na szkolenie.
Podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę, więc wstałem z podłogi i poszedłem za nią. Szliśmy przez wąski korytarz, a dookoła było ciemno. A ja próbowałem zadawać Marii różne pytania, które mnie cały czas dręczyły, ale nie otrzymywałem odpowiedzi. Kobieta cały czas milczała. Zeszliśmy schodami piętro w dół do ogromnej sali. Maria stanęła naprzeciw mnie i zapaliła parę świeczek by rozjaśnić pomieszczenie.
- Posłuchaj uważnie Jasperze - zaczęła - jesteś wyjątkowym wampirem, innym niż wszystkie pozostałe i dlatego potrzebuję cię do stworzenia armii nowo narodzonych.
- Kim jestem? Wampirem?- zdziwiłem się
- Tak, innymi słowy żywisz się krwią ludzi, a gdy twoje pragnienie jest bardzo duże odczuwasz ogromne pieczenie w gardle.- wyjaśniła.
- Rzeczywiście od rana czuje lekki ból gardła, ale myślałem że to przeziębienie. A jak się pozbyć tego uczucia?- Spytałem.
- Ja się tym zajmę, nie martw się. Lecz teraz zajmiemy się nauką walki.- Zadecydowała.
- Ale ja umiem walczyć.- Wyjąłem miecz z pokrowca.
Maria do mnie podeszła wolnym krokiem, wpatrując mi się głęboko w oczy i mnie pocałowała jednocześnie wyjmują mi miecz z ręki oraz odrzucając go na bok do kąta.
- Walką wręcz- Wyjaśniła cofając się na wcześniejsze miejsce.
Nasze nauki trwały godzinami a ja stawałem się coraz lepszy i silniejszy. Coraz częściej zauważałem, że mnie i Marie coś łączy, coś więcej niż zwykła przyjaźń.
Cześć przepraszamy że tylko Jasper ale Alice będzie za 2 tygodnie. Prosimy o chociaż 1 komentarz by poznać waszą opinie . Do zobaczenia za 2 tyg. :) Luna i Małgosia.