Cześć, mamy nadzieję, że będziecie zadowoleni z rozdziału.
Dziękujemy dwóm osobą, które tak jak prosiłyśmy skomentowały ostatni rozdział.
Jesteśmy szczęśliwe, bo myślałyśmy że piszemy dla jednej osoby, a okazało się, że komuś jeszcze
się to podoba. Dzisiaj jest troszeczkę krótszy rozdział i szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego, jakoś
tak wyszło. Mnie nie będzie w domu przez następne dwa tygodnie, ale rozdział prawdopodobnie się pojawi i nie będzie żadnych opóźnień.
Zapraszamy do czytania :)
Małgosia i Luna
Alice
Dziękujemy dwóm osobą, które tak jak prosiłyśmy skomentowały ostatni rozdział.
Jesteśmy szczęśliwe, bo myślałyśmy że piszemy dla jednej osoby, a okazało się, że komuś jeszcze
się to podoba. Dzisiaj jest troszeczkę krótszy rozdział i szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego, jakoś
tak wyszło. Mnie nie będzie w domu przez następne dwa tygodnie, ale rozdział prawdopodobnie się pojawi i nie będzie żadnych opóźnień.
Zapraszamy do czytania :)
Małgosia i Luna
Alice
Rano stwierdziliśmy, że musimy już wstawać. Ja chciałam dzisiaj wyjść z dziewczynami, a Jazzowi nie chciało się siedzieć samemu w pokoju. Zeszliśmy do salonu gdzie zastaliśmy wszystkich, oprócz Carlisle i Esme, którzy jak co weekend wybierali się na całodniowe polowanie, by spędzić trochę czasu sami. Usiadłam na kanapie obok Rose i Nadi, a Jasper wybrał fotel i zaczął rozmawiać z Brunem, Emmettem oraz Edwardem, o sporcie i samochodach.
- To co dziewczyny, chcecie się dzisiaj wybrać na to babskie spotkanie? - Zapytałam.
- Tak, według mnie nie ma co tego przekładać. - Powiedziała Rose, uśmiechając się do mnie.
- Rebeka, chcesz iść z nami? - Zapytała Nadia.
- Nie, dzięki. Wolę zostać w domu, na pewno znajdę sobie jakieś zajęcie. - Odpowiedziała, posyłając nam mały uśmieszek.
- No, to lecimy się przebrać, zaraz spotykamy się na dole i wyruszamy. - Powiedziała Rose, po czym każda z nas pobiegła do swojego pokoju.
Zdecydowałam, że ubiorę błękitną koszulkę zapinaną na guziczki, różową spódniczkę z paseczkiem i pasujące sandały. (ubranie)
Szybko założyłam przygotowane rzeczy i poszłam na dół, gdzie czekały już dziewczyny. Nadia miała na sobie luźną bluzkę z sercem, krótkie, jeansowe spodenki i błękitne trampki. (Nadia) Z kolei Rose ubrała białą bluzkę na ramiączkach, na którą założyła czarny, szeroki sweterek, bardzo krótkie spodenki z flagą oraz czerwone Conversy. (Rose)
- Co ty się tak wystroiłaś? - Zapytała Nadia
- Myślałam, że możemy podskoczyć na jakąś imprezę, skoro jesteśmy bez chłopaków. - Odpowiedziałam, mrugając do nich.
- Ja ci dam imprezę, najpóźniej o dwudziestej masz być w domu. - Powiedział Jazz z miną groźnego ojca, a reszta chłopaków przyznała mu rację.
- Ale do dwudziestej, to się różne rzeczy mogą dziać. - Dopowiedziała Rose.
- Ech, kobiety. - Powiedział Emm.
Zachichotałyśmy i poszłyśmy w stronę lasu. Stwierdziłyśmy, że najlepiej jeśli pójdziemy, poplotkować na polanę, gdzie kiedyś zabrał mnie Jasper. Gdy dotarłyśmy na miejsce usiadłyśmy, na środku i zaczęłyśmy rozmawiać o ubraniach i modzie.
- Według, mnie ta dziewczyna z telewizji powinna zmienić stylistę. - Powiedziała Rosalie.
- Masz racje, naprawdę nie wiem kto zmusił ją do założenia tej sukienki. - Odpowiedziałam i zauważyłam, że Nadia ma poważną i zamyśloną minę.
- Alice, ja przepraszam za Rebekę. - Zaczęła, patrząc na nas. - Jak ona sobie coś postanowi, to dąży do celu po trupach, próbowałam jej wyjaśnić, że nie powinna mieszać się w wasz związek i odpuścić. Powiedziała, że to nie moja sprawa i mam ją zostawić w spokoju. Pokłóciłyśmy się, ale to nic. Znam ją, niedługo znowu zacznie normalnie ze mną rozmawiać. Bardziej boję się o wasz związek, mam wrażenie, że ona tak szybko nie odpuści. Naprawdę uważaj Alice, bo widzę, że jesteście cudowną parą z Jasperem i nie chcę, żeby Rebeka was poróżniła lub skłóciła.
- Nadia, przecież to nie twoja wina, widzę jak ona próbuje zaimponować lub poderwać Jazza i już z nim o tym rozmawiałam. Chyba, na razie nie mam się o co martwić, jeśli zrobi coś bardziej niestosownego, niż delikatny podryw to z nią porozmawiam. Na razie sytuacja jest pod kontrolą. - Odpowiedziałam, posyłając jej uspokajający uśmiech. - Ale dziękuję za troskę.
- No dobra, skoro zaczęłyśmy już poważne tematy, to powiedzcie mi czy faceci już się was pytali o małżeństwo, czy nie? - Zapytała, trochę bardziej rozluźniona.
- Tak, ja już mam to dawno za sobą. - Odpowiedziała, uśmiechnięta Rose. - Po około pół roku znajomości mi się oświadczył.
- Ja nadal czekam, ale w końcu mamy całą wieczność, więc po co się spieszyć. - Powiedziałam. - A dlaczego pytasz?
- Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu Bruno coś planuje. Jesteśmy razem już prawie rok, więc mam nadzieję, że niedługo mój chłopak się na coś zdecyduje. - Odparła, uśmiechając się nieśmiało.
- To by było super. Zostalibyście na dłużej, a ja zajęłabym się planowaniem wesela. Obiecaj, że jak ci się oświadczy to pozwolisz mi i Rose zorganizować imprezę. - Powiedziałam, patrząc na nią oczami proszącego pieska, a po chwili dołączyła do mnie Rosalie.
- No skoro tak wam na tym zależy, to obiecuje. - Odpowiedziała Nadia, przykładając sobie rękę do serca.
- Dziękuję! - Krzyknęłyśmy z Rose i rzuciłyśmy się na nią.
- Hahaha, dobra dziewczyny bo połamiecie mi żebra.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, gdy odniosłam dziwne wrażenie, że jak najszybciej powinnyśmy wrócić do domu.
- Wydaje mi się, że czas już wracać. - Powiedziałam zamyślona.
- Wszystko w porządku All? - Zapytała, zaniepokojona Rosalie.
- Tak, mam tylko dziwne przeczucie, że powinnyśmy już iść. - Odpowiedziałam, nie mogąc pozbyć się podejrzanego uczucia.
- No to się zbieramy. - Odparła Nadia.
Ruszyłyśmy w stronę domu, rozmawiając o głupotach. Jako pierwsza dotarłam do drzwi, otworzyłam je, ale to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Co ty się tak wystroiłaś? - Zapytała Nadia
- Myślałam, że możemy podskoczyć na jakąś imprezę, skoro jesteśmy bez chłopaków. - Odpowiedziałam, mrugając do nich.
- Ja ci dam imprezę, najpóźniej o dwudziestej masz być w domu. - Powiedział Jazz z miną groźnego ojca, a reszta chłopaków przyznała mu rację.
- Ale do dwudziestej, to się różne rzeczy mogą dziać. - Dopowiedziała Rose.
- Ech, kobiety. - Powiedział Emm.
Zachichotałyśmy i poszłyśmy w stronę lasu. Stwierdziłyśmy, że najlepiej jeśli pójdziemy, poplotkować na polanę, gdzie kiedyś zabrał mnie Jasper. Gdy dotarłyśmy na miejsce usiadłyśmy, na środku i zaczęłyśmy rozmawiać o ubraniach i modzie.
- Według, mnie ta dziewczyna z telewizji powinna zmienić stylistę. - Powiedziała Rosalie.
- Masz racje, naprawdę nie wiem kto zmusił ją do założenia tej sukienki. - Odpowiedziałam i zauważyłam, że Nadia ma poważną i zamyśloną minę.
- Alice, ja przepraszam za Rebekę. - Zaczęła, patrząc na nas. - Jak ona sobie coś postanowi, to dąży do celu po trupach, próbowałam jej wyjaśnić, że nie powinna mieszać się w wasz związek i odpuścić. Powiedziała, że to nie moja sprawa i mam ją zostawić w spokoju. Pokłóciłyśmy się, ale to nic. Znam ją, niedługo znowu zacznie normalnie ze mną rozmawiać. Bardziej boję się o wasz związek, mam wrażenie, że ona tak szybko nie odpuści. Naprawdę uważaj Alice, bo widzę, że jesteście cudowną parą z Jasperem i nie chcę, żeby Rebeka was poróżniła lub skłóciła.
- Nadia, przecież to nie twoja wina, widzę jak ona próbuje zaimponować lub poderwać Jazza i już z nim o tym rozmawiałam. Chyba, na razie nie mam się o co martwić, jeśli zrobi coś bardziej niestosownego, niż delikatny podryw to z nią porozmawiam. Na razie sytuacja jest pod kontrolą. - Odpowiedziałam, posyłając jej uspokajający uśmiech. - Ale dziękuję za troskę.
- No dobra, skoro zaczęłyśmy już poważne tematy, to powiedzcie mi czy faceci już się was pytali o małżeństwo, czy nie? - Zapytała, trochę bardziej rozluźniona.
- Tak, ja już mam to dawno za sobą. - Odpowiedziała, uśmiechnięta Rose. - Po około pół roku znajomości mi się oświadczył.
- Ja nadal czekam, ale w końcu mamy całą wieczność, więc po co się spieszyć. - Powiedziałam. - A dlaczego pytasz?
- Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu Bruno coś planuje. Jesteśmy razem już prawie rok, więc mam nadzieję, że niedługo mój chłopak się na coś zdecyduje. - Odparła, uśmiechając się nieśmiało.
- To by było super. Zostalibyście na dłużej, a ja zajęłabym się planowaniem wesela. Obiecaj, że jak ci się oświadczy to pozwolisz mi i Rose zorganizować imprezę. - Powiedziałam, patrząc na nią oczami proszącego pieska, a po chwili dołączyła do mnie Rosalie.
- No skoro tak wam na tym zależy, to obiecuje. - Odpowiedziała Nadia, przykładając sobie rękę do serca.
- Dziękuję! - Krzyknęłyśmy z Rose i rzuciłyśmy się na nią.
- Hahaha, dobra dziewczyny bo połamiecie mi żebra.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, gdy odniosłam dziwne wrażenie, że jak najszybciej powinnyśmy wrócić do domu.
- Wydaje mi się, że czas już wracać. - Powiedziałam zamyślona.
- Wszystko w porządku All? - Zapytała, zaniepokojona Rosalie.
- Tak, mam tylko dziwne przeczucie, że powinnyśmy już iść. - Odpowiedziałam, nie mogąc pozbyć się podejrzanego uczucia.
- No to się zbieramy. - Odparła Nadia.
Ruszyłyśmy w stronę domu, rozmawiając o głupotach. Jako pierwsza dotarłam do drzwi, otworzyłam je, ale to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.