poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 18 - Wszystko w porządku All?

 Cześć, mamy nadzieję, że będziecie zadowoleni z rozdziału.
Dziękujemy dwóm osobą, które tak jak prosiłyśmy skomentowały ostatni rozdział.
Jesteśmy szczęśliwe, bo myślałyśmy że piszemy dla jednej osoby, a okazało się, że komuś jeszcze
się to podoba. Dzisiaj jest troszeczkę krótszy rozdział i szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego, jakoś
tak wyszło. Mnie nie będzie w domu przez następne dwa tygodnie, ale rozdział prawdopodobnie się pojawi i nie będzie żadnych opóźnień. 
Zapraszamy do czytania :)
Małgosia i Luna  

Alice
Rano stwierdziliśmy, że musimy już wstawać. Ja chciałam dzisiaj wyjść z dziewczynami, a Jazzowi nie chciało się siedzieć samemu w pokoju. Zeszliśmy do salonu gdzie zastaliśmy wszystkich, oprócz Carlisle i Esme, którzy jak co weekend wybierali się na całodniowe polowanie, by spędzić trochę czasu sami. Usiadłam na kanapie obok Rose i Nadi, a Jasper wybrał fotel i zaczął rozmawiać z Brunem, Emmettem oraz Edwardem, o sporcie i samochodach.
- To co dziewczyny, chcecie się dzisiaj wybrać na to babskie spotkanie? - Zapytałam.
- Tak, według mnie nie ma co tego przekładać. - Powiedziała Rose, uśmiechając się do mnie.
- Rebeka, chcesz iść z nami? - Zapytała Nadia.
- Nie, dzięki. Wolę zostać w domu, na pewno znajdę sobie jakieś zajęcie. - Odpowiedziała, posyłając nam mały uśmieszek.
- No, to lecimy się przebrać, zaraz spotykamy się na dole i wyruszamy. - Powiedziała Rose, po czym każda z nas pobiegła do swojego pokoju.
Zdecydowałam, że ubiorę błękitną koszulkę zapinaną na guziczki, różową spódniczkę z paseczkiem i pasujące sandały. (ubranie)
Szybko założyłam przygotowane rzeczy i poszłam na dół, gdzie czekały już dziewczyny. Nadia miała na sobie luźną bluzkę z sercem, krótkie, jeansowe spodenki i błękitne trampki. (Nadia) Z kolei Rose ubrała białą bluzkę na ramiączkach, na którą założyła czarny, szeroki sweterek, bardzo krótkie spodenki z flagą oraz czerwone Conversy. (Rose)
- Co ty się tak wystroiłaś?  - Zapytała Nadia
- Myślałam, że możemy podskoczyć na jakąś imprezę, skoro jesteśmy bez chłopaków. - Odpowiedziałam, mrugając do nich.
- Ja ci dam imprezę, najpóźniej o dwudziestej masz być w domu. - Powiedział Jazz z miną groźnego ojca, a reszta chłopaków przyznała mu rację.
- Ale do dwudziestej, to się różne rzeczy mogą dziać. - Dopowiedziała Rose.
- Ech, kobiety. - Powiedział Emm.
 Zachichotałyśmy i poszłyśmy w stronę lasu. Stwierdziłyśmy, że najlepiej jeśli pójdziemy, poplotkować na polanę, gdzie kiedyś zabrał mnie Jasper. Gdy dotarłyśmy na miejsce usiadłyśmy, na środku i zaczęłyśmy rozmawiać o ubraniach i modzie.
- Według, mnie ta dziewczyna z telewizji powinna zmienić stylistę. - Powiedziała Rosalie.
- Masz racje, naprawdę nie wiem kto zmusił ją do założenia tej sukienki. - Odpowiedziałam i zauważyłam, że Nadia ma poważną i zamyśloną minę.
- Alice, ja przepraszam za Rebekę. - Zaczęła, patrząc na nas. - Jak ona sobie coś postanowi, to dąży do celu po trupach, próbowałam jej wyjaśnić, że nie powinna mieszać się w wasz związek i odpuścić. Powiedziała, że to nie moja sprawa i mam ją zostawić w spokoju. Pokłóciłyśmy się, ale to nic. Znam ją, niedługo znowu zacznie normalnie ze mną rozmawiać. Bardziej boję się o wasz związek, mam wrażenie, że ona tak szybko nie odpuści. Naprawdę uważaj Alice, bo widzę, że jesteście cudowną parą z Jasperem i nie chcę, żeby Rebeka was poróżniła lub skłóciła.
- Nadia, przecież to nie twoja wina, widzę jak ona próbuje zaimponować lub poderwać Jazza i już z nim o tym rozmawiałam. Chyba, na razie nie mam się o co martwić, jeśli zrobi coś bardziej niestosownego, niż delikatny podryw to z nią porozmawiam. Na razie sytuacja jest pod kontrolą. - Odpowiedziałam, posyłając jej uspokajający uśmiech. - Ale dziękuję za troskę.
- No dobra, skoro zaczęłyśmy już poważne tematy, to powiedzcie mi czy faceci już się was pytali o małżeństwo, czy nie? - Zapytała, trochę bardziej rozluźniona.
- Tak, ja już mam to dawno za sobą. - Odpowiedziała, uśmiechnięta Rose. - Po około pół roku znajomości mi się oświadczył.
- Ja nadal czekam, ale w końcu mamy całą wieczność, więc po co się spieszyć. - Powiedziałam. - A dlaczego pytasz?
- Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu Bruno coś planuje. Jesteśmy razem już prawie rok, więc mam nadzieję, że niedługo mój chłopak się na coś zdecyduje. - Odparła, uśmiechając się nieśmiało.
- To by było super. Zostalibyście na dłużej, a ja zajęłabym się planowaniem wesela. Obiecaj, że jak ci się oświadczy to pozwolisz mi i Rose zorganizować imprezę. - Powiedziałam, patrząc na nią oczami proszącego pieska, a po chwili dołączyła do mnie Rosalie.
- No skoro tak wam na tym zależy, to obiecuje. - Odpowiedziała Nadia, przykładając sobie rękę do serca.
- Dziękuję! - Krzyknęłyśmy z Rose i rzuciłyśmy się na nią.
- Hahaha, dobra dziewczyny bo połamiecie mi żebra.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, gdy odniosłam dziwne wrażenie, że jak najszybciej powinnyśmy wrócić do domu.
- Wydaje mi się, że czas już wracać. - Powiedziałam zamyślona.
- Wszystko w porządku All? - Zapytała, zaniepokojona Rosalie.
- Tak, mam tylko dziwne przeczucie, że powinnyśmy już iść. - Odpowiedziałam, nie mogąc pozbyć się podejrzanego uczucia.
- No to się zbieramy. - Odparła Nadia.
Ruszyłyśmy w stronę domu, rozmawiając o głupotach. Jako pierwsza dotarłam do drzwi, otworzyłam je, ale to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 17 - Kogo wolisz, mnie czy te blond meduzę?

 Cześć, mamy nadzieje, że rozdział będzie się wam podobał.
Przepraszamy, jeśli nie jest za dobrze napisany, ale pisałam go już wcześniej dzisiaj
rano i cały mi się usunął, więc nie wiem czy po raz drugi nie napisałam gorzej. I mamy do was prośbę, jesteśmy ciekawe ile osób nas czyta więc pod tym rozdziałem, każdy kto go przeczytał, mógłby napisać jakiś komentarz. Prosimy, o chodziarz króciutkie ,,Czytam'', albo coś w tym, stylu. Zapraszamy do czytania.
Do zobaczenia.
Małgosia i Luna :)
Jasper
Po paru godzinach, razem z Alice stwierdziliśmy, że jest już popołudnie i musimy iść na polowanie. Pobiegliśmy do lasu, gdzie ustaliliśmy, że jak skończymy to spotkamy się na polanie i rozdzieliliśmy się, by sobie nawzajem nie przeszkadzać. Po trzech godzinach przyszedłem na umówione miejsce, w którym czekała już Ally i pobiegliśmy do domu. Po otworzeniu drzwi od razu usłyszeliśmy nieznane nam głos.
- Jasper, spóźniliśmy się. - Krzyknęła Alice i wbiegła do salonu, a ja wszedłem zaraz za nią.
Na kanapie siedziały dwie dziewczyny i jeden chłopak. Co nie było dla nas zadziwiające, ponieważ wizje mojej wampirzycy prawie zawsze się sprawdzają.
- Witam nazywam się Jasper a ta ślicznotka to Alice. - Powiedziałem, gdy wszystkie pary oczu w salonie zwróciły się w naszą stronę.
- Cześć . powiedziała Ally wyciągając rękę w kierunku gości.
- Dzień dobry jestem Bruno, ta blondyna to Rebeka, a szatynka to moja dziewczyna Nadia. - Powiedział, po czym podszedł do nas i uścisnął nam ręce. Następnie podeszła ciemnowłosa, przywitała się ze mną z dystansu i po chwili podeszła do Alice by ją przytulić. Potem Rebeka wstała podeszła do mnie, ścisnęła moją dłoń jednocześnie głęboko wpatrując mi się w oczy i uśmiechając się zalotnie. Od początku widziałam, że się na mnie patrzy, ale nie spodziewałem się takiego przywitania, szczególnie, że obok stała Alice.
 - Uuu, Jasper wpadł komuś w oko. - Usłyszałem kpiący głos Emmetta. Niespodziewanie miedzy mną a Rebeką znalazła się Alice, zabierając jej rękę od mojej i mocno ją ściskając.
 - Alice jestem, dziewczyna Jaspera.- Powiedziała uśmiechając się słodko. Po czym odwróciła się do mnie, złapała mnie za rękę i poprowadziła do fotela. Wiedziałem czego oczekiwała, więc szybko na nim usiadłem wciągając ją na swoje kolana i całując w policzek. W nagrodę otrzymałem szeroki uśmiech od mojej wampirzycy.
- To super, że jesteście parą. Może wybierzemy się na potrójną randkę? Co wy na to Alice, Rose? - Zapytała Nadia.
- Świetny pomysł, tylko gdzie pójdziemy? Bo raczej nie ma sensu iść do restauracji. - Odpowiedziała Alice.
- Zawsze możemy się wybrać na jakąś pumę.- Powiedziała Nadia, mrugając do dziewczyn.
Zauważyłem w tedy, że nasi goście mimo, że są Nomadami, to nie piją ludzkiej krwi ,tylko są ,,wegetarianami'', tak jak my.
- Ja jestem na tak, ale mam jeden warunek. - Oznajmiła Rose. - Robimy sobie babskie spotkanie i nie zabieramy mężczyzn ze sobą. Bo im to by nawet stado pum nie wystarczyło, nie mówiąc o jednej.
Wszyscy się zaśmialiśmy i przyznaliśmy jej rację.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę na różne tematy. A Rebeka prawie cały czas patrzyła się na mnie i ,,słodko'' się uśmiechała. Gdy się rozchodziliśmy, zaczęliśmy uzgadniać, kto, jaki zajmuje pokój (Carlisle i Esme, oczywiście zgodzili się by goście zostali z nami przez jakiś czas) i okazało się, że przez najbliższe parę tygodni będę miał pokój z Alice. Cieszyłem się z tego, ponieważ i tak prawie cały czas spędzamy razem, więc to nie będzie duża zmiana i wiedziałem, że jeśli Rebeka będzie mi się narzucała, moja dzielna dziewczyna szybko załatwi tą sprawę. Ally mimo, że jest cudowna, wesołą i optymistyczna, to gdy ustali sobie jakiś cel, to lepiej jej w nim nie przeszkadzać, bo inaczej biedny twój los. Potem wszyscy poszli do swoich pokoi, a ja zacząłem przenosić swoje rzeczy do pokoju obok, gdzie All odbierała je ode mnie i układała.
- No, to już ostatnie pudełko. Może w nagrodę za naszą ciężką pracę, dasz się zaprosić na wieczorny spacer? - Zapytałem.
- Oczywiście sprawię ci ten zaszczyt. - Odpowiedziała żartobliwie i ukłoniła się, jednocześnie chichocząc. - Tylko daj mi dwie minuty, żebym się przebrała.
- Na ciebie, będę czekał nawet trzy. - Powiedziałem śmiejąc się.
Po chwili All przyszła ubrana w czerwony sweter i szpilki oraz w białe spodnie.(ubranie)
Wyglądała pięknie, jak zawsze.
- Skarbie wiesz, że idziemy na spacer do lasu? A ty założyłaś bardzo wysokie szpilki, w których normalny człowiek by się zabił. - Zapytałem.
- Oj Jazz, ale ja jestem wampirem i gdybym ich nie założyła, nie mogła bym zrobić tego, - Stanęła koło mnie i pocałowała mnie mocno w usta. - bez stawania na palcach. A teraz mogę, spójrz jaka wygoda.
- Oj ,ja bym coś z tym wykombinował. - Wymruczałem, chwyciłem ją w pasie i posadziłem na swoich biodrach, tak że jej twarz była zaraz przy mojej. Po czym pocałowałem ją długo i namiętnie.
- Okej, twój sposób też jest dobry, ale te szpilki są piękne. - Zachichotała i zeskoczyła ze mnie. - Ale mieliśmy iść na spacer, więc czekam.
Wyciągnęła rękę w moją stronę, chwyciłem ją i wyszliśmy na dwór. Szliśmy przez las, w stronę pobliskiego miasteczka. Była piękna pogoda, księżyc świecił i dodawał uroku naszemu spacerowi. W miasteczku panował spokój, nie było zbyt dużo ludzi na ulicy tylko od czasu, do czasu jakiś kot lub bezpański pies przebiegł nam drogę.
- Kotku, czy ty mnie jeszcze kochasz? - Zapytała się All
- Co to za pytanie. - Odpowiedziałam zdziwiony.
- A kogo wolisz, mnie czy te blond meduzę, która cię dzisiaj podrywała?
- Ally, to chyba oczywiste i nie muszę odpowiadać ci na to pytanie.
- A w skali jeden do dziesięciu, jak ją oceniasz do mnie?
- Ani trochę, nie rozumiem skąd takie pytania i wątpliwości! - Zatrzymałem się i patrzyłem na nią zdenerwowany.
- Mam wrażenie, że wymigujesz się od odpowiedzi. - Powiedziała patrząc na mnie z pod przymrużonych powiek.
- Od niczego się nie wymiguje. Alice, gdybym wolał ją, to jak myślisz, z kim byłbym teraz na spacerze? - Zapytałem retorycznie.
- No tak, ale...
- Żadnych ale, nie musisz być zazdrosna o nikogo, ja i tak widzę tylko ciebie. - Powiedziałem patrząc na nią z miłością.
- Nic nie poradzę, że denerwuje mnie jak jakaś zołza cię podrywa i to jeszcze perfidnie na moich oczach. - Powiedziała broniąc się.
- Spokojnie, mnie też to irytuje, a poza tym, nie podobają mi się blondynki. - Powiedziałem z łobuzerskim uśmiechem obejmując ją ramieniem.
Spacerowaliśmy jeszcze trochę czasu rozmawiając o głupotach, po czym wróciliśmy do domu, by dokończyć to co zaczęliśmy przed wyjściem.