czwartek, 24 grudnia 2015

rozdział 5 - pierwsze spotkanie

Dzień dobry, dzisiaj postanowiłyśmy napisać na początku żeby życzyć wam wesołych Świąt, samych dobrych ocen, szczęścia radości i oczywiście duuużo prezentów ;) . Stwierdziłyśmy że dodamy dzisiaj notkę z okazji Świąt ( taki mały prezencik ) , nie będzie ona jakimś bonusem ale zwykłym rozdziałem 5 ( czego pewnie domyślacie się po tytule ale ciiii.. nie ważne) Więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do zobaczenia 1.01.2016 lub 8.01.2016 jeszcze zobaczymy jak tam to wyjdzie. Zapraszamy do rozdziału.
Małgosia i Luna
Alice 
W wizji zobaczyłam, że tajemniczy blond włosy  mężczyzna zastanawia się czy nie uciec z armii. Miałam nadzieję, że tak zrobi, ponieważ wtedy łatwiej byłoby mi ustalić jego położenie. Ale stwierdziłam, że zajmę się tym później, przecież zakupy nie mogą czekać. Weszłam do pierwszego sklepu i od razu rzuciła mi się w oczy piękna czerwona sukienka do kolan. Rzuciłam się w wir zakupów, które zajęły mi ok. 6 godzin. Kupiłam 15 bluzek, 8 par spodni, 12 sukienek, bieliznę, parę bluz  i ok. 20 par butów ( oczywiście większość z nich miała szpilkę lub koturn). Stwierdziłam, że ,,przenocuję "  w hotelu niedaleko centrum handlowego, więc udałam się w tamtą stronę. Wzięłam sobie pokój jednoosobowy i do niego poszłam. Siedząc na łóżku zastanawiałam się gdzie może udać się blondyn z moich wizji. Ciekawiło mnie także jak ma na imię i czy będzie chciał dalej podróżować  ze mną. Ale jak to mówią ,,o wilku mowa", więc już po chwili widziałam go przed sobą podjął decyzję - chce uciec i udać się do baru niedaleko hotelu w którym się znajduje!!! Nie zastanawiając się dwa razy, jak na skrzydłach pobiegłam w przewidziane miejsce, tylko problemem było że nie wiedziałam kiedy tu przyjdzie, ale nie zamierzałam się tym przejmować, w końcu kiedyś tu dotrze. Weszłam do baru i usiadłam na stołku przy barze, by mieć dobry widok na drzwi.

Po 2 godzinach zaczęłam się zastanawiać czy to nie była fałszywa wizja, lecz w tym momencie drzwi otworzyły się i ujrzałam w nich wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o blond włosach i czarno czerwonych oczach. Szybko wstałam i z uśmiechem podeszłam do niego. Wyciągnęłam rękę i w jego stronę.
-Długo kazałeś mi na siebie czekać - oskarżyłam go ale moja twarz i ton głosu pozostały wesołe. Chłopak chwilę się wahał i patrzył na mnie wrogo ale w końcu schylił się, pocałował moją dłoń i wymamrotał.
- Przykro mi to słyszeć. A właściwie kim ty jesteś? - Zachichotałam na to pytanie.
- Choć pójdziemy do lasu i porozmawiamy - Zaproponowałam pogodnie i wyszłam z baru. Blondyn poszedł za mną ale cały czas nieufnie na mnie spoglądał jakbym miała się na niego rzucić. Nic sobie z tego nie robiłam i w podskokach kierowałam się w stronę lasu.
Ciąg dalszy nastąpi ( chciałam trochę dłuższy
ale muszę pomagać mojej mamie 
z wigilią) 
Wesołych Świąt

piątek, 18 grudnia 2015

4 rozdział - wątpliwości

Jasper
Następnego dnia Maria weszła do mojego pokoju, a po jej minie widziałem że ma do mnie jakąś sprawę.
- Jasperze, mógłbyś coś dla mnie zrobić? -  zapytała.
Na te słowa podszedłem do Marii, a ona chwyciła mnie za rękę i przyłożyła do swojej piersi.
- Oczywiście zrobię dla ciebie wszystko. - odparłem bez zawahania.
- Jesteś cudowny. - powiedziała
-Zawsze do usług - schyliłem się i pocałowałem jej rękę - w czym mogę ci pomóc?
- Już ci mówię, trochę cierpliwości. Chciałabym stworzyć armię nowo narodzonych, będziemy podbijać inne terytoria, będziemy coraz potężniejsi i nikt nie będzie mógł nas pokonać. Zależy mi na władzy całkowitej, ja będę wszystkim sterowała i będę ich panią, osobą którą będą czcili, będą mi posłuszni i będą czuli przede mną respekt. - oznajmiła ze świecącymi oczami, było widać że to jej największe marzenie.
- Rozumiem, a jaka będzie w tym moja rola? - spytałem.
- Ty będziesz dowódcą armii, chcę żebyś uczył ich walczyć. Jesteś idealnym wojownikiem więc musisz przekazywać swoją wiedzę innym, zależy mi na tym żeby byli okrutnymi zabójcami bez skrupułów i wyrzutów sumienia. Mają nie wiedzieć co to delikatność lub żal. To mają być bezwzględne istoty, których marzeniem jest zabijanie.
- Oczywiście a ile jest wampirów na świecie? Mówisz o jakiejś ogromnej armii a ja na razie nie spotkałem żadnego oprócz ciebie, Lucy i Nattie.
-  Och, oczywiście że jest ich więcej, - zaśmiała się z kpiną - na świecie istnieją setki a nawet tysiące takich istot jak my, i oni będą mi posłuszni.
- Co zrobisz jak okaże się że ktoś nie będzie chciał ci się poddać i będzie sprawiał opór?
- Oj, dowiesz się w swoim czasie ale nie martw się na pewno coś wymyślę. - oznajmiła - Choć za mną przedstawię ci kogoś i wszystko wyjaśnię.
Poszliśmy do sali w której jeszcze niedawno trenowałem walkę z Marią. Po chwili do pomieszczenia weszło 5 nowo narodzonych, poczułem że są zdezorientowani i przerażeni (podczas ćwiczeń odkryłem że mam dar, potrafię wyczuwać jakie emocję towarzyszą danej osobie i mogę na nie wpływać.).  Zaczęliśmy trening, na początku pokazałem im podstawy czyli najprostsze ataki i jak się bronić by przeciwnik nie dosięgnął twojej szyi, a następnie nauczyłem ich jak walczyć z dorosłymi i bardziej doświadczonymi wampirami. Moi uczniowie szybko przyswajali wiedzę, więc  co tydzień Maria załatwiała mi nowych, a sama wszystko obserwowała stojąc pod ścianą. Mijały miesiące i lata, a moje nauki odbywały się systematycznie, przez ten czas stoczyliśmy wiele bitew i większość wygraliśmy. Pewnego dnia spotkałem Petera i Charlotte ich też miałem uczyć, ale z nimi było inaczej, ponieważ od razu ich polubiłem. Można nawet powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Pewnego dnia oznajmili mi że mają dosyć Marii i tych ciągłych wojen, więc mają zamiar uciec i zacząć prowadzić normalne życie. Ciężko było mi podjąć decyzję, ale w końcu postanowiłem ich wypuścić. Maria była na mnie wściekła kiedy dowiedziała się o całym tym zdarzeniu ale po tygodniu jej przeszło i wszystko wróciło do normy. Lecz ja czułem się coraz gorzej z tym, że musiałem zabijać i krzywdzić moich pobratymców, unicestwiając ich odczuwałem ich ból, strach i wszystkie negatywne emocje. Zacząłem uważać siebie za okrutnego i bezwzględnego potwora, którym nie chciałem być. Za każdym razem kiedy kogoś mordowałem czułem do siebie ogromne obrzydzenie. Od pewnego czasu zacząłem zastanawiać się nad ucieczką i rozpoczęciem życia od nowa, w bardziej spokojny i mniej agresywny sposób. Niestety zostawała mi jeszcze jedna wątpliwość, a mianowicie czy ja naprawdę kocham Marię i czy ona nie czuje do mnie tylko i wyłącznie pożądania, ponieważ w naszym związku nie było miejsca na czułość, była tylko namiętność i brutalność. Muszę się nad tym jeszcze raz zastanowić.


Hejo to znowu my, mamy nadzieję że notka się podobała a następną postaramy się stawić wcześniej z okazji świąt, chciałybyśmy podziękować za pierwszy komentarz napisany przez Chucky, dał on nam wielką motywację i pokazał że ktoś to czyta. Mam nadzieję że nie zawiedziemy, tak jak prosiłaś ta notka jest trochę dłuższa niż reszta i postaramy się to utrzymać ;). Jak zwykle prosimy o zostawianie komentarzy ponieważ to daje nam niesamowitego kopa. Trochę się rozpisałyśmy no ale nic do zobaczenia za 2 tygodnie lub wcześniej :D.                                                       Luna i Małgosia

piątek, 4 grudnia 2015

3 rozdział - Niezwykły chłopak

Rozejrzałam się, byłam sama w lesie a w ręce miałam kartkę na, której było napisane ,, Alice przykro mi, że mnie teraz przy tobie nie ma, ale chce żebyś wiedziała że jesteś wampirem i by  przetrwać musisz pić krew. Reszty dowiesz się w swoim czasie. Powodzenia.  " Domyśliłam się, że tu chodzi o mnie. I nagle przed oczami pojawiła mi się wizja. Zobaczyłam chłopaka o blond włosach, białej cerze i czerwonych oczach. Jego twarz pokazywała ogromny ból z którym musi się codziennie mierzyć. Gdy z powrotem wróciłam do rzeczywistości spostrzegłam, że leże na ziemi. Pomyślałam, że musiałam upaść podczas wizji i zaśmiałam się z własnej niezdarności. Mój nagły wybuch wesołości przerwało ogromne pieczenie w gardle, na początku nie wiedziałam co mam robić, ale po chwili instynkt przejął nade mną kontrolę i rzuciłam się na 2 sarny. Kiedy wyssałam z nich całą krew, znowu ujrzałam blondyna przed sobą. Widziałam jak odrywa głowy trzem innym wampirom, a następnie ich spala. W jego oczach dostrzegłam tak ogromne obrzydzenie do samego siebie i cierpienie, że postanowiłam go odnaleźć i pomóc mu się z tym uporać, chcę żeby zaczął się uśmiechać i cieszyć z życia. Teraz wystarczy czekać na odpowiednią wizję dotyczącą miejsca jego pobytu, problem w tym, że nie wiedziałam kiedy to nastąpi, więc żeby nie marnować czasu, udałam się do miasta, ponieważ przewidziałam, że ktoś tam zgubił portfel z dosyć dużą ilością pieniędzy. Gdy tam dotarłam, i zdobyłam trochę gotówki, postanowiłam że pójdę na zakupy ( przecież nie pokaże mu się w brudnych i potarganych ubraniach.) Ale niespodziewana wizja zmieniła moje plany.


Cześć, mamy nadzieje że nowy rozdział się spodobał i prosimy o jakikolwiek komentarz żeby wiedzieć czy nasze pisanie ma sens. Niestety wyszło trochę krótko ale jesteśmy nowe w blogowaniu więc prosimy o wyrozumiałość, postaramy się żeby następne były dłuższe. A może będziemy wstawiać punkt Jaspera i Alice razem. hmmm... Zobaczymy jeszcze, dajcie znać czy wolicie dłuższe ale z jednej perspektywy czy taki jak teraz ale z dwóch ? To czekamy na waszą aktywność. Do zobaczenia za 2 tygodnie, a może trochę wcześniej z okazji świąt, zobaczymy. :)  Małgosia i Luna